Kategorie
Technorozważania

Co z kinem?

Felieton ukazał się w Polska The Times 2 października 2020 r.

Jesień. Pada, jest coraz zimniej. Słońce znów zobaczymy dopiero przy zimowych mroźnych niżach, a do tego czasu będziemy snuć się pod nisko zawieszonymi, grubymi chmurami. Więcej siedzieć będziemy w domu. Na ten moment jeszcze z własnej woli, choć nie wiadomo tak naprawdę gdzie wiadomy wirus i decydenci zwiodą nas swoimi chaotycznymi decyzjami tej jesieni. Czas na ciepłe kapcie i, powiedziałbym na dres, ale z tego, co słyszę i tak już większość, łącznie ze mną, spędza w nim czas w zdalnej pracy. Czas też na odnowienie abonamentów na serwisy streamingowe.

Czy aby na pewno odnowienie? Kiedy wczytamy się w raporty i informacje przekazywane po kolei przez różne branże, to zauważymy zapewne, że jedna z nich, kino ma się nie najlepiej. Pomijam branże wydarzeń, koncertów i spotkań jako tych, które mają szczególnie pod górę w 2020 roku, ale kina wcale nie chcą jakoś wrócić do swojej standardowej formy. Po części to problem dalej obowiązujących obostrzeń, po części braku nowego repertuaru, ale jak mi się zdaje, w większości chyba trwale zmienionych nawyków. Kino jest taką osobliwą rozrywką, gdzie w tłumie przebywamy sami, ba wręcz chcemy czuć się jakbyśmy byli tam sami, bo przeszkadzają nam szepty, wkurzają zapachy ze szczególnym uwzględnieniem chrupania. Jest ciemno, niespecjalnie widzimy kogokolwiek innego, a jak już widzimy, to narzekamy, że taki wysoki i akurat trafił miejsce przed nami. Innymi słowy, to nie jest rozrywka socjalna, jakoś szczególnie współuczestnicząca w przeciwieństwie do koncertu czy nawet teatru, gdzie cały czas szczęśliwie nie chrupie się jeszcze. I kiedy tak już większość z nas wrosła w te dresy, wygodę własnej kanapy, gdzie wreszcie można wyciągnąć nogi, to dość trudno nam na powrót wejść w te niekomfortowe warunki sali kinowej. A kiedy jeszcze premier jest tyle, co kot napłakał, to jaka jest motywacja, żeby iść do kina? Duży ekran, kiedy niektórzy mają już w domach kilkadziesiąt cali? Galon rozwodnionej coli? Dużo wygodniej jest kupić sobie serwis VOD, przebierać i w premierach albo dać się wciągnąć w serial. W dodatku za równowartość jednego biletu za cały miesiąc.

Nie jestem pewny, czy branża filmowa dopuści do utrwalenia takiego stanu rzeczy, choć ta, której produkcje głównie oglądamy, czyli amerykańska jest bardzo mocno pogrążona we własnych problemach, czasem poważnych i prawdziwych, zamiatanych przez lata pod dywan, czasem wydumanych jak obowiązkowe parytety. Wydaje się jednak, że przy wysokobudżetowych inwestycjach w produkcje platform VOD oraz przy kreatywności nisko kosztowej twórców niezależnych, to główna siła dystrybucji kinowej jest w odwrocie. Zwycięża kanapa i możliwość wciśnięcia pauzy na żądanie. I przypomnę tylko, że premiera filmu „Asymetria”, twórcy słynnej „Symetrii”, pana Konrada Niewolskiego odbywa się już tylko na platformach płatnych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *