Kategorie
Technorozważania

DNA innowacyjności. Zmieniaj się albo zgiń

W styczniu uczestniczyłem w roli eksperta w dniach innowacji firmy Rossmann, wewnętrznych targach innowacji dla pracowników firmy zorganizowanych przez samą firmę Rossmann tylko i wyłącznie dla siebie samej. Kilkunastu wystawców, głownie technologicznych, kilkadziesiąt wykładów w trzech ścieżkach tematycznych. Potężne wydarzenie jak na imprezę wewnętrzną.

Wydarzenie to dostarczyło mi kilku ważnych refleksji, z czego jedną z nich muszę podzielić się z wami. O ile kiedyś mówiło się „wyróżnij się albo zgiń” w kontekście tworzenia marki i marketingu, to teraz można powiedzieć „bądź innowacyjny albo zgiń”. I to nie jest tak, że duża firma może sobie na innowacje pozwolić bo jest duża ma na to środki, czas i dedykowane zespoły, a będąc małym podmiotem czasu brakuje, bo zajmujemy się bieżącym biznesem. W małym czy średnim biznesie również trzeba mieć otwartą głowę aby się rozwijać– żeby już nie szargać w kółko tego słowa innowacyjność. Trzeba być otwartym na świat, trendy, zmianę. A przede wszystkim tej zmiany się nie bać. Stagnacja wydaje się być wygodna, ale jest szalenie krótkodystansowa. Kiedyś nazwałem to sobie deflacją umiejętności w odniesieniu do kogoś kto jest ekspertem ale nie pozyskuje nowej wiedzy ze swojej branży być może z lenistwa, być może z braku czasu. Inni eksperci przeskakują nową wiedzę a jego się kurczy, a nawet uwstecznia, ponieważ nie uwzględnienia nowych trendów.

Zatem aby rozwijać biznes, aby rosnąć lub nawet się utrzymać, trzeba być genetycznie przygotowanym na zmianę, na rozwój, na ciągłe poprawianie i udoskonalenia. Możemy powiedzieć, że duże międzynarodowe firmy mają sprofesjonalizowane zasoby pozwalające na „bycie do przodu” i pewnie jest w tym jakieś ziarenko prawdy. Jednak jeśli innowacje przeskalować do średnich czy małych firm, to stają się one adekwatne i proporcjonalnie podobne jeśli chodzi o czasochłonność rozumianą tu jako otwartość do sprawdzania innych rozwiązań i chociażby wysłuchiwania innych. Standardowe „nie mam czasu” jest zatem tylko wymówką służącą wygodzie lub, co gorsza, narodowemu powiedzeniu „a po co zmieniać coś co działa”?

Zdecydowanie jednak ten, który wyznaje taką zasadę – za rok, może dwa, a może pięć – nawet jeśli teraz osiąga sukcesy – prawdopodobnie zostanie na lodzie. I pozostanie mu tylko narzekanie, że tamtym korporacjom to jest łatwiej, bo są duzi, bo mają zasoby i fory oraz międzynarodowy kapitał. NIE! INNOWACYJNOŚĆ TO CECHA GENETYCZNA. TRZEBA MIEĆ TO W DNA niezależnie od skali swojego działania.

Czy chciałbyś porozmawiać o transformacji cyfrowej? Ze mną?

PS. Innowacja nie musi oznaczać nieokreślenie wielkich spraw. Czasem innowacją jest zupełnie mała rzecz, czynność. Po prostu myśl o usprawnianiu. Nawet drobnym.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *