Kategorie
Technorozważania

Konsumenckie dylematy

Felieton ukazał się w Polska The Times 24 stycznia 2020 r.

„Do Bydgoszczy będę jeździł a tu nie będę kupował!” powiedział kiedyś jeden z bardziej znanych niezadowolonych klientów z warszawskiego Powiśla. Może i był fikcyjny, ale jak bardzo niefikcyjne jest to uczucie rewanżu konsumenckiego, które czasem rodzi się w każdym z nas. Kiedyś nasza konsumencka niesubordynacja mogła mieć zasięg dzielnicy, może miasta, a najbardziej zdeterminowani szorowali do Bydgoszczy. Sam nie chodziłem do warzywniaka na rogu uroczo nazywanego przez moją babkę Zdziercą. Polska o numerze kolejnym „trzy” oraz rozwój technologii przyniosły nam nowe konsumenckie możliwości.

Dziś jest dużo łatwiej o taką kliencką niesubordynację, bo i oferta większa i Internet cicho bzyka nam w kieszeni a palce aż świerzbią, żeby z wygodnego łóżka dokonać tych wszystkich ważnych decyzji i zamówić to wszystko, co szalenie jest nam potrzebne aby to mieć. Dużo więcej wiemy też lub możemy wiedzieć o sprzedawcy lub dostawcy usługi i wcale nie mam tu na myśli opinii i komentarzy. Przegląd takich wpisów  jest dla dziadów stawiających pierwsze kroki w e-commerce. Prawdziwa postawa konsumencka zaczyna się po przeprowadzeniu badań, zadaniu wielu kwerend w odpowiednie miejsca sieci internetowej i szczegółowej analizie otrzymanych wyników. Ach, co my tu mamy, co może zacząć nasz dramat brudnej szmaty którą podawany jest nam kurczak ze sklepu na Powiślu? Dramat zaczyna się kiedy np. lider organizacji jest osobą lubiącą publiczne wypowiedzi. I być może akurat tak się składa, że nie zgadzamy się z jego poglądami. „No przecież nie będę zamawiać usług u tego barana, który gada takie głupoty” powie jeden z drugim personifikując firmę, którą ów być może i tam nawet prowadzi ale nawet niekoniecznie ma w niej udziały. Szperamy dłużej, zauważamy, że reagował negatywnie na ludzi, zdarzenia, organizacje bliskie naszemu sercu. Jesteśmy już przekonani, że jest naszym wrogiem i nasze pięć groszy marży jaką wygeneruje na naszych usługach to dokładanie się do akcji diabła. Firmę i ludzi bardzo łatwo jest dziś prześwietlić, sprawdzić kto w nią inwestuje, jakiej narodowości jest kapitał. Kto inspiruje. Stąd już blisko do konstatacji, że ta usługa jest np. tylko przykrywką służb specjalnych.

Wcale nie twierdzę, że to bujda na resorach i że nie powinniśmy zwracać uwagi na to kto i co nam sprzedaje. Sam nie chodziłbym do Zdziercy gdybym dowiedział się np. że postępuje nieetycznie, albo że ma  tak zwaną niebieską kartę, na którą uczciwie sobie zarobił. Sam unikam moich ideologicznych adwersarzy. Twierdzę tylko, że przewrotnie mając dziś więcej danych i możliwości sprawdzenia faktów jest nam jeszcze trudniej. Szczególnie kiedy w niektórych usługach w praktyce mamy dziś oligopole lub wręcz monopol.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *