Kategorie
Technorozważania

Kres wolności Internetu

Felieton ukazał się w Polska The Times 10 lipca 2020 r.

Chiny blokują Google – to alarmujący tytuł artykułu z roku 2004. Rosja stworzyła RuNet, Wietnam stawia Bamboo Firewall. Kanada aresztuje szefową Huaweia, USA blokuje Chinom kluczowe technologie i zabrania sprzedaży i instalacji u siebie kluczowej infrastruktury telekomunikacyjnej. Liban chce wprowadzić podatek od komunikatorów. Obywatele Hong-Kongu masowo usuwają historię swoich rozmów na czatach, aby nie być skazanym za rozmowy prowadzone przed wejściem w życie drakońskiego prawa „antyterrorystycznego” pozwalającego na ekstradycję do kontynentalnych Chin za złe słowo o Komunistycznej Partii Chin. Indie delegalizują TikTok, podobny ruch rozważa USA. Niech mi jeszcze ktoś powie, że to nie jest cyfrowa wojna totalna.

„Bez wątpienia Internet oferuje wiele możliwości. Pomaga rozwijać demokrację i sprawia, że ludzie są bardziej aktywni w tworzeniu decyzji bezpośrednio wpływających na ich życie”. Wydawać by się mogło, że słowa te wypowiedział ktoś z kręgów zachodnioeuropejskiej, czy północnoamerykańskiej cywilizacji. Tymczasem to słowa Michaiła Gorbaczowa z okolic roku 2004, tego samego, w którym Chiny już blokowały usługi pozwalające na nieskrępowaną wymianę myśli i wyrażania opinii. Być może śladem tych słów poszli chińscy twórcy TikToka, społecznościowej aplikacji polubionej przez miliardy i przez miliardy zainstalowanej na ich prywatnych telefonachTakim kontr śladem, sposobem, na zasadzie wykorzystaj, zamiast zabraniać. Krótkie, niewyszukane filmiki w tej apce, budują poczucie wolności ekspresji, promują witalność, talenty i lokalne, społeczne zaangażowanie. Przy okazji zbierają ogromne ilości danych i, być może, pozwalają podsłuchiwać i śledzić każdy ruch twórcy i odbiorcy treści. Oburzeni czytelnicy powiedzą zaraz, że to samo robi przecież Facebook i Google, ale to Chiny słyną z kopiowania pomysłów, własności intelektualnej i modeli biznesowych, słyną z podglądactwa i szpiegostwa przemysłowego. Od 2004 roku model jest taki sam, skopiowane pomysły wdrażają u siebie, a oryginalnych twórców wypraszają lub brutalnie wyrzucają, potem następuje eksport takich usług lub dóbr, często w bardzo w atrakcyjnej cenie na rynki rozwijające się. Chiny zbierają dane, robią biznes. Gromadzą informacje i stają się coraz bardziej odporni na erozję siły swojego autorytaryzmu. Przetwarzają i pozyskują wiedzę i z każdym dniem stają się coraz bardziej skuteczni w wojnie informacyjnej. Internet, narzędzia, apki stają się w rękach autorytarnych bronią powolnego rażenia. Niezauważalnie i podstępnie zniewalającą, który sam oddaje informacje, w tym te cenne, który powoli chłonie elementy propagandy sączone na niewinnej platformie.

Być może zatoczyliśmy koło. Internet, nośnik tych wszystkich dzisiejszych usług i apek, powstał przecież na potrzeby wojny, jako sieć, która ma być odporna na zniszczenie. Nie był nigdy projektem stworzonym w celach pokojowych. Być może na chwilę otrzymaliśmy do niego nieograniczony dostęp, być może przez przypadek. Być może to, że przez trzydzieści lat zdążyliśmy się nim zachwycić i rozbudować do takich rozmiarów, takiej wielości usług polegającej na nieskrępowanym do niego dostępnie, było dziełem czyjegoś niedopatrzenia. Niestety, ale wydaje się również, że bezpowrotnie żegnamy już tę internetową wolność i ufność w dobre intencje śmiesznych apek. Farewell Interent, farewell!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *