Kategorie
Technorozważania

Póki my żyjemy

Felieton ukazał się w Polska The Times 20 marca 2020 r.

„Mówisz mi tu o transformacji cyfrowej, jakiejś automatyzacji i robotyzacji. Po co mi to?” rzekł właściciel Firmy po mojej godzinnej tyradzie o nowoczesnych technologiach w biznesie. „Zobacz – wskazał salę za szybą – tu siedzi 40 pracowników, oni mi te segregatory posortują, powycinają z dokumentów co trzeba i zrobią raport za niewygórowane pieniądze. Dziękuję za prezentację, ale nie wchodzę w to.” Hm. Zadzwonić do niego dziś, w obecnej coronosytuacji to jak dobicie leżącego. Chyba się powstrzymam, nie miałbym odwagi zapytać co u niego.

Przez ostatnie lata opowiadałem moim klientom o konieczności przejścia transformacji cyfrowej. Opowiadałem o nieuchronności tego procesu w kontekście utraty konkurencyjności, redukcji kosztów, uwalniania energii na bardziej konstruktywne działania niż jakieś ręczne przerzucanie papierów. Cześć osób wzruszała ramionami, cześć pobłażliwie przysłuchiwała się, czego to my nie wymyślamy. Zawsze w zanadrzu miałem ten jeden argument, w zasadzie pytanie retoryczne, którego nigdy nie zdecydowałem się użyć. A co będzie jak będzie jak to wszystko rypnie, będzie jakiś stan wyjątkowy, powóź?  Nie używałem go, bo nikt by mi nie uwierzył. Dziś, moja firma funkcjonuje jak co dzień. Jesteśmy przyzwyczajeni do pracy zdalnej, nasze środowisko pracy jest zwirtualizowane, choć napędem takiej organizacji była raczej mobilność i optymalizacja pracy i ewentualne przeciwdziałanie utracie sprzętu. Nie katastrofy.

Oczywiście nie każdy może się zwirtualizować, bo mostu raczej zdalnie nie wybudujemy i nikt nie zapłaci za wirtualny nocleg w naszym pensjonacie, ale też nie oszukujmy się, nie ma takich zabezpieczeń, które uratują w tak ekstremalnej sytuacji każdego. Zawsze będą branże lub całe gałęzie gospodarki, których skórę los sprzeda taniej lub drożej. Obserwuję natomiast pozytywne działania. W normalnych warunkach od razu krzyczelibyśmy o Januszach biznesu, ale gdyby nie ta kreatywność, którą niewątpliwie każdy polski Janusz posiada, gdyby nie ta obrotność oraz wola przeżycia i chęć walki moglibyśmy się już przygotowywać na poddanie egzekucji komorniczej. Nie, my Polacy kombinowaliśmy i kombinować będziemy. W sukurs przychodzi oczywiści technologia. Przedszkola zaczynają transmisję zajęć on-line zabawiając dzieci, trenerzy fitness prowadzą treningi przez swoje smartfony. Zdalnie Co to dziś za problem, bierzesz telefon, zakładasz kanał na serwisie społecznościowym i nadajesz. Limitujesz dostęp dla swoich codziennych klientów i uzasadniasz w ten sposób dalszą opłatę czesnego, czy opłaty za trening. Rozwiązujesz przy okazji problem zdalnie pracującego rodzica, albo życia jak w celi.

Obecna sytuacja i jakiekolwiek zachowanie równowagi byłoby kompletnie niemożliwe bez technologii. Ale, co podkreślam, nie byłoby też możliwe bez polskiej woli walki. Każdy siedzi i kombinuje jak z tej sytuacji wyjść z możliwie małymi stratami. Niestety, jak to na wojnie, część nie przeżyje, pojawi się też kilku szmalcowników ale ten ogół, ta większość jakoś się wyliże… bądźmy optymistami, za rok też będzie wiosna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *