Felieton ukazał się w Polska The Times 7 lutego 2020 r.
„Jeszcze tylko skoczyć do wielkopowierzchniowego sklepu po świetlówkę o tym fikuśnym gwincie i spokojnie można szykować się do wyjazdu na ferie”. Znacie to? Też tak mam. Idę tymi alejkami przez osiedla regałów, kwartały asortymentów, dochodzę do klatki elektrycznej, wiem czego chcę i… wybór jest zbyt duży i… już nie wiem czy to było małe, mniejsze, 10, 20 czy może 11,5 mm. Staję rozpinając kurtkę której wcześniej nie rozpinałem ponieważ miałem być tu dosłownie sekundę, przecież wiedziałem czego potrzebuję, pufam z gorąca i… nie wiem co mam zrobić. Wtem przypominam sobie, że wraz ze sklepami wielkopowierzchniowymi otrzymaliśmy też w darze od czasów przemian narzędzie do łączności, które akurat mam w kieszeni. Wystarczy jeden telefon do żony, która akurat jest w domu, krótka wymiana początkowych i przeuroczych zdań z epitetami o 1) naszym nieprzygotowaniu, ogólnej odmowie współpracy ze względu na brak 2) czasu, 3) wiedzy technicznej po jej stronie oraz części konstruktywnej po osiągnięciu konsensu w rodzaju gdzie u nas w domu szukać przedmiotu zamieszania i jak to zmierzyć. „Poczekaj aż następnym razem dokupię ci drożdże” mamroczesz jeszcze cicho pod nosem na koniec wywołując uśmiech wąsacza szukającego obok akurat gwintu MR16. Poszukiwanie doprowadzacie grą zespołową do szczęśliwego końca ku chwale domowego ogniska.