Kategorie
Technorozważania

Wielki, państwowy brat patrzy

Felieton ukazał się w Polska The Times 8 maja 2020 r.

Nawet nie wiesz, jak te funkcje ułatwiają mi życie, mam jedno konto do tak wielu aplikacji, mapy, poczty, przeglądarki, która pamięta moje hasła. Nawet nie wiesz, jak fajnie integruje mi się smart zegarek z telefonem. Od razu mam zbekapowane wszystkie treningi, długość snu, a nawet puls, który mierzy mi się na bieżąco. Niesamowite ile teraz o sobie wiem.

W roku 2014 zostałem zaproszony do Berlina na warsztaty Allied Consultants Europe, których tematem było tzw. Big Data. Wtedy nowość, z której konsultanci musieli się trochę podszkolić. Zwieńczeniem dwóch dni opowiadania o wielkich ideach, możliwościach i narzędziach było ćwiczenie, w którym musieliśmy opisać niedaleką przyszłość, taką za dwie dekady, losowo wybranej baraży. Trafiłem na ubezpieczenia, branżę, która powinna nazywać się raczej „szacowanie ryzyka”, ale ktoś doszedł do wniosku, że „ubezpieczenia” będzie krócej i bardziej marketingowo. Cała moja grupa nie miała wątpliwości: przykładowy John, w scence, którą mieliśmy opisać, obudził się rano przywitany komunikatem o zmianie grupy ryzyka i wzroście wartości składki ubezpieczenia na życie. Mógł tylko się domyślać, że chodzi o zarzucenie ćwiczeń przez ostatni miesiąc i regularne wieczorne celebracje, które opisywaliśmy w małym gronie dużo dosadniej. John po prostu przekroczył ustalone przez ubezpieczyciela normy na odstępstwa, ponieważ świętował, z tego, co pamiętam, narodziny syna. Niestety, dla siebie, z radości zapomniał, że wybrał optymalną kosztowo taryfę „przeźroczysty”, która na bieżąco wysyła wyniki z wszczepionego chipa wprost na serwery ubezpieczyciela. Ten z automatu przeszacował ryzyko i klops. Dobre imię John będzie odbudowywał kilka lat.


Wówczas, pracując nad tą ideą, chyba wszyscy z grupy traktowaliśmy ją jak fantazję, trochę żart, opisując składowe złamania regulaminu taryfy o zdarzenia czy czynności, które wszyscy w życiu przeszli, szczególnie konsultanci z bardziej liberalnych, zachodnich krajów. Bawiło nas to jak wizja świata w kiepskim filmie fantastycznym. Ale czy do tej wizji jest naprawdę tak daleko? Raptem po sześciu latach od tego wydarzenia, moje wyniki kardio są dostępne na bieżąco dwóm dużym korporacjom. Moja fizyczna lokalizacja, moje zainteresowania, a nawet hasła leżą na wszystkich kontynentach na zmultiplikowanych serwerach Googla. Ok, wiedzą kim jestem, ale jeszcze nie podałem tam numeru dowodu i nie mają nade mną jurysdykcji. Jak coś rypnie, to co najwyżej najem się wstydu, jakie to strony dla kolegi przeglądałem.

I wtem do gry wchodzi Państwo, z całym swoim aparatem egzekucji i podejrzliwości oraz super sprawnym organem odwoławczym, na którego efekt oczekuje się lata. Oczywiste jest, że na takie szczegółowe dane każdy aparat państwowy ma chrapkę, nawet ten demokratyczny, chociażby ze względów fiskalnych. Aktualnie powstaje rządowa już aplikacja ProteGo Safe. Już, ponieważ jej pisanie zapoczątkowali programiści pasjonaci, pro bono. Jej celem było ostrzeganie, że potencjalnie byłeś w bliskim kontakcie z osobą z pozytywnym wynikiem Covid19. Mniejsza o technikalia, ale w założeniu dane miały pozostać na naszym urządzeniu i całość miała być całkowicie anonimowa. Chodzi wszak o prywatność i pełny zapis naszego przemieszania się, przebywania i kontaktów z innymi. Prace nad jakże ważną aplikacją przejęło Państwo. I nagle proces jej tworzenia nieco się zaciemnił. Projekt stał się mniej otwarty, powstały idee wysyłania danych na serwery rządowe, które z łatwością można deanonimizować. Ministerstwo Cyfryzacji broni się, mówi, że to nieprawda, ale pierwotni autorzy projektu są od niego odcinani, a w branżowej prasie aż huczy. Nacisk robi swoje i być może tych najbardziej ingerujących w prywatność funkcji aplikacja mieć nie będzie. Ale powiedzmy sobie szczerze, przestawienie wajchy w dowolną stronę, kiedy aktualizacje aplikacji instalują się dziś na naszych telefonach automatycznie, to jest pikuś. Dowolny urzędnik, swoją arbitralną decyzją będzie mógł, w przyszłości zmieć zasady gry, dokładnie tak, jak odbywa się to w interpretacjach podatkowych, gdzie ustawa swoje, a urzędnik swoje. Im bardziej zaciemniony jest cały proces powstawania podwalin pod takie rozwiązanie, tym bardziej obawiam się o to, jak taka aplikacja i płynące z niej dane mogę zostać wykorzystane w przyszłości.

„Jeśli nie robię nic złego i nielegalnego to, czym mam się przejmować?” Fakt, prawy obywatel nie powinien obawiać się konsekwencji życia na podstawie norm, które sobie wypracowaliśmy. Mamy jednak przykład ze świata, który pokazuje jak to może wyglądać. Jest taki kraj, który za wszelką cenę chce mieć prawych obywateli. Ten kraj to Chiny, które swoim systemem za wyśledzone złe zachowania przyznaje punkty ujemne. I nawet jeśli konsekwencje dziś nie wydają się straszne, to jest to już świat powszechnej tresury, który jest bardzo daleki od świata wolności i niezależności jednostki, jaki wpracowaliśmy sobie w tej części świata.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *