Kategorie
Technorozważania

Wielki zawód recenzentów

Felieton ukazał się w Polska The Times 11 września 2020 r.

Światek technogeeków jest niespecjalnie zadowolony. Ukazał się Android 11, który nie przynosi żadnych rewolucyjnych nowości. Technoentuzjaści recenzują nowości, komentują i z zawiedzioną miną mówią „cóż, Android to dojrzały system, jakież to korzyści są z drobnych usprawnień”, choć każdy w głębi serca czekał na kolejną, rewolucyjną funkcję lub zmianę. To samo zresztą obserwujemy w świecie iOS, gdzie kolejne coroczne wersje są nudnym rozwinięciem wersji poprzedniej i nie inaczej rzecz się ma w Windowsie, choć tu zawsze jest dreszczyk emocji, czy po aktualizacji nasz sprzęt „wstanie” i załaduje się poprawnie bez błędów.

Trudno nie odnieść tego światka do wszelakich innych światków i różnych innych freaków. Czyż nie podobnie wyglądają fani motoryzacji, kiedy nowowprowadzany samochód i jego premiera nie przynosi zbyt wielu rewelacji, a jedynie udoskonala i usprawnia to co już znane? Jestem przekonany, że podobnie jest w światku wędkarskim, modelarskim, czy filatelistycznym. Z kolei taka sytuacja absolutnie nie jest do przyjęcia w modzie i sztuce współczesnej, gdzie odtwarzanie schematów jest dozwolone tylko po ich głębokim przetworzeniu i po nadaniu im ideologicznego znaczenia. Ten świat musi szokować z każdym pokazem i każdą wystawą. I czy to nie jest tak, że świat głębokiego konsumpcjonizmu, którego istotnym przedstawicielem jest przemysł modowy, nie został wykreowany właśnie przez niego? Czy ten schemat koniecznego – aby być zauważonym — epatowania szokiem, rewolucją, odmiennością, nie oddziałuje na inne branże i otaczające je społeczności skłaniając do podobnego zachowania inne branże, a w nas rozpalając oczekiwania corocznych fajerwerków? W twarzach, głosach i gestach techno-entuzjastów naprawdę widziałem zawód. Że trzeci rok z rządu nie mamy rewolucji, że muszą opisywać i recenzować w zasadzie to samo rozwiązanie, które zostało jedynie zoptymalizowane, co absolutnie nie jest ani widowiskowe, ani nie przyciąga widowni do ich recenzji. Nie można łapać się za głowę, nie można syczeć z radości jakie to odkrywcze, albo wprost przeciwnie, dobitnie krytykować tego co w ich opinii może i nowe, ale kompletnie bez sensu. Nie można podbijać czytelnictwa czy oglądalności, z której te osoby często żyją.

Ciągłe ulepszenia, których jestem wiernym fanem, nie mogą być wiecznie milowe, bo prowadzi to do takich absurdów jakie oglądamy na modowych wybiegach. Ciągłe, stopniowe ulepszenia są dobre dla wszystkich prócz recenzentów. Nam pozwalają stopniowo przyzwyczajać się do nowości, powoli zanurzać się w zmiany. Bez rewolucji i bez stresu. Tak jest chyba lepiej dla przeciętnej większości, która objęta jest owymi zmianami. A recenzenci technologiczni i motoryzacyjni? Cóż, muszą pisać o czymś głębszym, bardziej ukrytym, niż powierzchowne ultra rewelacje nowych funkcji widocznych na pierwszy rzut oka. Muszą się postarać bardziej albo stracą swoją widownię.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *