Kategorie
Technorozważania

Wojna o grubą kasę

Felieton ukazał się w Polska The Times 21 sierpnia 2020 r.

Wojna! Gra Fortnite wylatuje z applowego App Store. Epic Games – właściciel gry – pozywa Apple do sądu. Gra jest niedostępna i nie można jej zainstalować, a słuchawki Apple ze starymi instalacjami, sprzed blokady osiągają niebotyczne ceny. O co tu chodzi do diaska?

O kasę! I to grubą, bo gra w 2019 przyniosła producentowi 1,8 mld dolarów. Tak, miliarda! Taka gierka do pykania na telefonie. Obok niej jest wiele innych, może mniej popularnych, ale zarabiających też spore pieniądze. Co prawda wymieniona kwota jest sumą przychodów ze wszystkich platform, czyli również Androida, ale chyba czuć stawkę tej rozgrywki, prawda? Z tego wszystkiego Apple ma 30%. Z każdej transakcji, jaką wykonuje się na tym telefonie, z każdej zakupionej aplikacji, z każdej mikropłatności, dosłownie ze wszystkiego, od każdego właściciela słuchawki Apple. Niespecjalnie orientuję się w działaniach mafijnych, ale tam chyba jest 10%, więc niespecjalnie dziwi ruch Epic Games, który wprowadza własny system płatności, omijający transakcje przez Apple, co jest niezgodne z regulaminem App Store i co w konsekwencji wywołuje wojnę między firmami. Aby dobrze zrozumieć ten spor i jego przyczyny, musimy pamiętać, że nie ma innej możliwości dostania się na telefony z iOS niż przez oficjalny sklep. Apple sprytnie stworzyło monopol i albo opłacasz prowizją swój sukces, albo cię tam nie ma i odcinasz znaczną część przychodów. Żaden z producentów czy to gier, czy programów nie może sobie na to pozwolić. Ktoś zaraz pewnie powie, że to platforma jabłkowego producenta i wypracowana przez nich popularność iPhona, więc ich prawo do dyktowania warunków. I tak i nie, bo działania zakrawają o monopol, z czego zresztą niedawno byli przepytywani zarządzający wielkimi firmami technologicznymi przez amerykański Kongres. Nie istnieje absolutnie żadna alternatywa dla dystrybucji jakiejkolwiek appki, ale to w sumie pochodna monopolu. Nie można jej wgrać na telefon, nie można jej ściągnąć. Jest tylko jeden kanał, ten sklep z aplikacjami. W rozwiniętym świecie dystrybucji zawsze istnieje alternatywa, konkurencja. Zawsze możemy jechać do Bydgoszczy, kiedy już poobrażamy się na wszystkie sklepy lokalne. Zawsze możemy wybrać inną sieć handlową, a w Internecie inny e-sklep. Tu nie. Epic Games rozpoczął batalię o standardy cywilizacyjne, jakie wypracowano już na początku XX wieku, a które dziwnym trafem przestały działać w światku technologicznym. Warto też nadmienić, że Apple, jeśli mu to pasuje, odstępuje od swoich świętych zasad, bo na przykład Amazon ze swoim serwisem filmowym może stosować własne płatności omijające App Store, od których nie dostaje swojej działki. Czyżby zadziałał tu osobisty urok najbogatszego człowieka świata, Jeffa Bezosa, właściciela Amazon?

Z drugiej strony, czy te 30% to tak dużo? Trudno to oceniać realnie nie mając dostępu do analityki finansowej, ale mogę się założyć, że podobny procent pobierany był onegdaj przez fizyczne sieci sprzedaży, kiedy gra lub program była fizycznie wyprodukowana na nośniku, przewieziona, ustawiona na półce w sklepie, którego funkcjonowanie generowało czynsz oraz koszty pensji jego pracowników, o reklamie nie wspominając. I chyba po to robiliśmy tę rewolucję cyfrową, żaby było taniej i żeby pozbyć się kosztów osobowych czy kosztów najmu powierzchni. Zatem czy 30% to dużo, każdy z nas oceni sami. Po Internecie krąży jednak takie powiedzenie, że Tim Cook i jego Apple jest po prostu pazerne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *