Kategorie
Technorozważania

Czy leci z nami pilot?

Felieton ukazał się w Polska The Times 15 maja 2020 r.

Metropolis, rok 1927, wizja miasta, pomijając jego mroczne podziemie, to niebotyki i spory ruch, który trudno określić czy jest uliczny, czy powietrzny. Mnóstwo pojazdów poruszających się w chaotyczny sposób, acz całkowicie bezkolizyjny. Każdy późniejszy film fantastyczny powieli ten schemat. Wieżowce i zautomatyzowany ruch pojazdów poruszających się niczym elektrony, na pierwszy rzut oka bezładnie, ale przecież bezkolizyjnie i z punktu A do B.

Obecny kryzys w lotnictwie, uziemienie linii, personel pokładowy na postojowym przypomniał mi o niedawnym sporze o przyszłość lotnictwa. A konkretnie przyszłość człowieka w tym biznesie. Zarówno regulatorzy, same linie czy piloci mówią głośno, że czas człowieka, osoby, która prowadzi ów pojazd, długo się jeszcze nie skończy. Że nie ma szans, żeby komputery przejęły sterowanie samolotem i stały się autonomiczne, bo jest na to za wcześnie, technologia jest zbyt mało rozwinięta i ludzie mentalnie nieprzygotowani. Zapewne to samo mówili woźnice, bo jakżeż to tak zaufać jakimś kominom mechanicznym, którymi nie można ściągnąć lejców. Tymczasem w świecie równoległym, mamy już autonomiczne pojazdy, mamy drony i te małe i te duże, na usługach wojska. Wszystko jeździ i lata samo. Dla przypomnienia warto dodać, że i teraz samoloty latają same krótko po oderwaniu się od ziemi, praktycznie do ostatniej fazy podejścia, a piloci wydają raczej komendy komputerom, niż osobiście prowadzą owe pojazdy. Zatem skąd to zapieranie się nogami branży, że rzeczywistość wygląda inaczej? Czy jest to partykularny, woźnicowy interes? Tu chyba jednak chodzi o jakąś zmianę mentalną, a te dokonują się zazwyczaj w sytuacjach ekstremalnych, trudnych lub niecodziennych. Mówi się, że obecny kryzys w lotnictwie jest największym od czasów jego powstania, większość linii niedotowanych przez państwa mówi o kłopotach, część  już złożyła wnioski o upadłość. Piloci kosztują sporo, ich wyszkolenie jeszcze więcej, i chyba każdemu właścicielowi linii zależeć będzie na ograniczeniu tego kosztu. Mamy więc impuls numer jeden. Ekonomiczny. Impuls numer dwa to przyzwolenie społeczne, gdzie tzw. robotę robi Elon Musk. Na ten moment ofiara śmiertelna wizji autonomicznych pojazdów jest jedna. I to w środowisku nieporównywalnie bardziej skomplikowanym, ponieważ ruch kołowy, mieszający się z pieszym, rowerowym a obecnie dodatkowo „hulaszczym” jest chaotyczny, i o ile komputery mają moc obliczeniową, aby wszystko zaobserwować i dostrzec, to kwestia interpretacji, intencji takiego hulającego może być już trudniejsza. Tymczasem drogi powietrzne są określone jasno, a ruch po nich odbywa się na podstawie zezwolenia. Lotniska są ogrodzone i nie ma tam przypadkowych ludzi, zwierząt i pojazdów, a możliwość użyci pasa jasno i klarownie przydzielana zezwoleniem.

Technicznie jesteśmy już zatem po drugiej stronie. Autonomiczne latanie jest realizowane i może być wdrożone na globalną skalę. Został nam jedynie aspekt mentalny. Nam, odbiorcom tej usługi. Ile to potrwa? Dajemy sobie maksymalnie dziesięć lat?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *