Kategorie
Technorozważania

Rzeczywistość hybrydowa, ani analogowa ani cyfrowa

Felieton ukazał się w Polska The Times 5 czerwca 2020 r.

Padłem ofiarą przestępstwa! Moja firma bezwiednie stała się dłużnikiem w znanym już procederze wyłudzania drogich telefonów od operatorów telekomunikacyjnych. Działanie jest dość proste. Przestępca zawiera umowę na odległość, podając prawdziwe dane spółki i jej reprezentantów, które dostępne są w publicznych rejestrach oraz swoje własne, np. adres, pod który przyjeżdża kurier z umową i bardzo drogim telefonem. Korzystając z nieuwagi kuriera albo nawet z nim współdziałając, podpisuje umowę, zabiera fanty i daje nogę. Formalna strona umowy, czyli w tym wypadku ja, dowiaduję się o sprawie po roku lub później, od firmy windykacyjnej, albo nawet komornika, często zostając ze sporym długiem i niemiłą wzmianką w rejestrach dłużników.

Trudno być złym na to, że są wśród nas ludzie o nieczystych intencjach, chcący osiągnąć korzyści cudzym kosztem. Szczerze ich nie szanuję i mam ochotę tępić, ale stosownym organom zostawię ich odnalezienie i ukaranie. Moją uwagę przykuwa bardziej hybrydowa rzeczywistość, w jakiej obecnie funkcjonujemy. Bo z jednej strony mamy kodeksy mające swoje korzenie w przedwojennej Polsce, wymagające stosownych oświadczeń na piśmie, a z drugiej strony wymogi współczesnego świata. Szybkość, zdalność i natychmiastowość. Legislacja nie nadąża za życiem, próbuje je gonić i tworzy jakieś potworki typu umowy zawierane na odległość, przekładańce i łatki na prawie i kodeksach doprowadzając do takich sytuacji, że można, znając część danych, bezprawnie podpisać umowę i zaciągnąć zobowiązanie w czyimś imieniu. Dotyczy to i firm i osób fizycznych, emeryci zostają ze zbędnymi kompletami pościeli lub garnków o wartości większej niż ich półroczna emerytura, a przedsiębiorcy z długiem, który może ich nie zabije, ale np. przekreśli szanse na bieżące finansowanie albo inwestycję ze względu na pogorszoną reputację. Wyobraźmy sobie motoryzację i taki sposób unowocześniania pojazdów. O! Zaraz, tak było w PRL, na warsztat brano poczciwego Fiata 125, okładano plastikami w miejsce chromów, gdy te przestawały być modne, pudrowano po kawałku elementy mechaniczne, wyposażenie wnętrz i z dumą mówiono o nowoczesności i przystawalności do ówczesnych czasów. I tak od 1967 aż do 1991 roku. Wszyscy wiemy jakim potworem w latach dziewięćdziesiątych był FSO 1500, jak bardzo nie miał prawa istnieć. Czyż nie podobnie jest z naszym sposobem identyfikacji i zawierania umów posadowionym w podstawach i mocy składanego podpisu i kilku numerków z dowodu, powszechnie dostępnych przecież w KRS, CEiDG, bazie banku, poczty, warsztatu, a nawet szewca. Albo w postaci słowa „tak” wypowiedzianego przez telefon, często na pytanie zadane w sposób, którego interpretacja nie jest jednoznaczna. Miast myśleć o ruchach u podstaw takiego stanu rzeczy, państwo prze w kierunku błyskotek. Wdraża dowód osobisty z warstwą elektroniczną, picuje państwowe apki na telefon, które możemy okazać na równi z plastikiem, utrzymuje wreszcie ePUAP ze swoim podpisem zaufanym, który w zasadzie nic nie znaczy. Wszystkie te systemy i te działania to pudrowanie starego, pokracznego jak na dzisiejsze czasy FSO 1500.

Jeśli żądamy jako konsumenci i obywatele szybkości, natychmiastowości i zdalności, to Państwo Polskie musi postawić na powszechnie dostępny, akceptowany i wiarygodny i jednoznaczny podpis elektroniczny. Na bezdyskusyjne uwierzytelnianie naszej decyzji i pewny sposób powiadamiania o niej i dalszych zdarzeniach, którego nie da się obejść podając fałszywy email lub adres pocztowy. Nie możemy polegać na rozwiązaniach hybrydowych niebędących ani klasycznymi, ani współczesnymi, ponieważ to one odpowiadają za sytuacje i działania patologiczne i wręcz zachęcają ludzi o złej woli do wykorzystywania tak ordynarnych mechanizmów. Zawsze sądziłem, że podstawą takiego systemu będzie ePUAP. Niestety jakiś czas temu z ust ówczesnej Minister Cyfryzacji, Pani Streżyńskiej dowiedzieliśmy się, że system ten lepiej zaorać, co jako człowiek z branży transformacji cyfrowej poczytuję jako informację o sporej ilości problemów i błędnych założeń, które nie pozwolą na rozwinięcie tego systemu.

Obyśmy nie skończyli z Cyfrową Polską jak z Polonezem po czterdziestym czwartym, nic nieznaczącym liftingu. A tymczasem polecam wszystkim trzymać się za portfel i być czujnym jak na niezapomnianym Jarmarku Europa w jego wąskich alejkach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *