Kategorie
Technorozważania

Ta jego żona to jakaś pomyłka jest

Felieton ukazał się w Polska The Times 25 września 2020 r.

Nie to okienko! Nie ta konwersacja! Oj chyba każdemu zdarzyło się napisać nie to, co trzeba, w niewłaściwym okienku. O ile jeszcze na tak zwanym pełnoprawnym komputerze taka pomyłka nie jest tak łatwa – wszak mamy osobne okienka i dużo miejsca, to na takiej malutkiej komórce, gdzie cała konwersacja zajmuje cały ekran, ambaras możemy wywołać bardzo łatwo. Ten sam kolor, może nawet podobne towarzystwo, czyli znane nam wizualnie awatarki. I nie ma znaczenia, czy to grono przyjaciół, czy klienci, czy ważne, VIPowskie kontakty. Wstyd zawsze jest ten sam.

I kiedy w tak zwanym realnym życiu takie wtopy mają raczej tylko osoby z niewyparzoną gębą, to tu, w kontaktach cyfrowych zdarza się to i tym skrytym, nieśmiałkom i introwertykom. Czy to dlatego, że obgadując na innych kanałach są bardziej śmiali? A może dlatego, że siedząc wygodnie, bez iluś tam par oczu wpatrzonych w swoje oblicze pęka jakiś strach przed wyrażaniem opinii? To akurat już zagadnienie dla psychologów, ja wolę skoncentrować się na obserwacji zjawiska i jego skutkach. Faktem jest, że jako istoty społeczna mamy swoje sympatie i antypatie, że jednych postrzegamy lepiej, innych gorzej. Darzymy mniejszym czy większym szacunkiem. Zarówno w życiu jak i w komunikacji bezpośredniej, cyfrowej czy analogowej raczej unikamy konfrontacji lub krytyki. Nie dotyczy to oczywiście dyskusji z obcymi osobami na forach i w komentarzach, gdzie duża część z nas zachowuje się jak pijany nożownik w szale. W tych grupowych, intymnych konwersacjach, między znajomymi lub grupami zainteresowań prowadzimy rozmowy uładzone, strawne i bezkonfliktowe. Coś nas pcha, żeby obgadywać innych za plecami, na innym równoległym czacie. Czyż to nie jest to samo, co obgadywanie przyjaciółki, kiedy ta na moment wyjdzie? Obstawianie jest chyba niezbędnym wentylem dla człowieka, istoty złożonej z tak wielu emocji. A jeszcze większym bezpiecznikiem jest poszukiwanie popleczników swojego zdania, których wciągając w taką konwersację, czynimy od razu wspólnikami obgadywania i cechowania. Zresztą ten wspólnik jest nam potrzebny, bo kulturowo wiemy, że to działanie nie jest specjalnie eleganckie, no ale gdzie sprawców dwóch… tam wina rozproszona i usprawiedliwiona.

W analogu, realu chyba łatwiej nam zachować dyskrecję tego niedyskretnego działania. Zazwyczaj jesteśmy zamknięci w jakichś czterech ścianach lub bohater oceny akurat wyszedł do miejsca, które z zasady jest dobrze wygłuszone. Trudniej tu o spektakularną wtopę. I jeśli dochodzimy powoli razem do wniosku, że „gadanie” jest nieuniknione, to w rzeczywistości cyfrowej pozostanie nam jedynie uwaga. Lub szybkie kasowanie wiadomości z nadzieją, że zainteresowany jej nie zdąży odczytać, a inni będą siedzieć cicho. Bo to donos, a to też jest społecznie niewłaściwe. Niesamowita jest ta społeczna pajęczyna emocji i reguł, jaką sobie przez te kilka tysięcy lat utkaliśmy i z darwinistyczną konsekwencją adaptujemy do współczesnych metod komunikacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *