Czasami warto być na szarym końcu. Serio! Czasami z tego szarego końca, będąc uważnym, sprytnym i dobrze zorganizowanym można się wysforować na sam przód! Serio!
Często widzę ten wzrok i tą złość. Często słyszę ten wstrzymany oddech i szum krwi w aorcie. Widzę tą myśl wściekłą „Znów muszę to powtarzać”, „Mam ich wszystkich dość”.
Tak, to moi klienci.
Miliony słów które napisano już o istocie i konieczności zabezpieczenia tyłów przez Customer Care zrobiły swoje. Biznesy offline’owe mają swoje Customer Care, te online’owe swoich Community Managerów i nawet kryzysy w social media nie wybuchają już tak często jak kiedyś. Rynek zdaje się być wyedukowany a sytuacje awaryjne wydają się być zaopiekowane wykwalifikowanymi przedstawicielami skutecznie rozładowującymi napięcie klienta.
Przeglądałem ostatnio moich znajomych na LinkedIn. Naturalne, ślizgałem się bardziej po zdjęciach niż po tekście informującym o stanowiskach imieniu i nazwisku. W sumie znam Was, więc po co czytać Wasze imiona i nazwiska. Zauważyłem, że profile w LinkedIn dzielą się na trzy grupy: